Załóżmy, że masz w planie wymianę progów w swoim ulubionym instrumencie. Może tylko dlatego, że są już po prostu zużyte, a może też słyszałeś już o stalowych progach i chciałbyś je osobiście przetestować. Opinie o stalowych progach są różne, ale w przeważającej większości bardzo pozytywne. O dziwo, wcale nie dożywotnia trwałość zdaje się być ich największą zaletą. O niej szybko się zapomina, a na pierwszy plan wysuwa się niesamowity komfort gry, jaki te progi oferują. Dla mnie również to jest największym plusem – na stalowych progach gra się po prostu lepiej.
Powiem szczerze: stalowe progi są super same w sobie i prawdopodobnie poczujesz różnicę bez względu na to, kto Ci je założy. Są pewnie tacy, co założą Ci je dwa razy taniej ode mnie 😉 . OK, ale jeżeli odkryjesz po miesiącu, że są nierówne albo spłaszczone i Twoje ukochane wiosło nie stroi na progach, to nie przychodź do mnie po ratunek, bo wtedy będzie już za późno lub …. bardzo drogo 😉 . A co będzie jak w zimie te śliczne błyszczące progi zaczną się ruszać, bo osadzone zostały zbyt luźno lub na słabym kleju? Szkoda gadać… Podsumowując, każdą robotę można zrobić dobrze albo spieprzyć. Stalowe progi łatwo spieprzyć! Radzę Ci zrobić to raz a dobrze – nawet jeżeli trochę drożej.
Niby dlaczego to właśnie ja miałbym Ci zrobić to lepiej niż inni? Oto właściwe pytanie 😉 .
JAKOŚĆ
Oczywiście, że chodzi o jakość, ale czym właściwie różnią się progi wymienione dobrze od tych wymienionych byle jak? Generalnie, wymiana progów w gitarze to dość brutalna ingerencja w instrument. To nie „czysta” wymiana przetworników czy wykręcenie starych śrubek i wkręcenie nowych. W zasadzie można powiedzieć, że progi nie są przeznaczone do wymiany – mają przecież charakterystyczne zadziorki na korzeniu, które uniemożliwiają ich bezbolesne wyciągnięcie z podstrunnicy. Zatem w gitarze po wymianie progów normalne wydają się być drobne uchybienia: wyszczypania w podstrunnicy, ryski, wgniecenia, ślady po obróbce itp. Innymi słowy, po wymianie widać, że progi nie są fabryczne. Ja to widzę, Ty pewnie też. Ale czy tak musi być?
Wiem, moi klienci też powiedzą, że progi wymienione przeze mnie nie wyglądają jak fabryczne!? To prawda, ale zapytaj ich dlaczego! Bo wyglądają znacznie znacznie lepiej niż fabryczne i lepiej od jakichkolwiek innych, które widzieli do tej pory! Myślę, że jakieś wyobrażenie o stronie estetycznej dają zamieszczone na mojej stronie i na różnych forach zdjęcia moich prac. Dużą rolę w odbiorze estetycznym odgrywa też jakość wykończenia samej podstrunnicy. Po dobrym szlifie i polerce podstrunnica wygląda zwykle jak z wyższej półki cenowej (głęboki żywy kolor, klarowna faktura, aksamitna gładkość) i zdarza się, że klienci pytają czy ją też nie wymieniłem!
Ale oczywiście nie strona wizualna jest najważniejsza. Przyznam się, że sam nie przywiązuję do tego zbyt dużej uwagi. Niezłe walory estetyczne moich progów wynikają wprost z bardzo dobrej technologii ich wymiany, a nie z jakiejś mojej specjalnej staranności w tym obszarze. Innymi słowy: samo wychodzi ładnie 😉 .
Najważniejszą rzeczą przy wymianie progów jest to, aby nowe progi dobrze „siedziały” w podstrunnicy. Jeżeli będą się ruszać – wszystko inne nie ma już żadnego znaczenia. Nierówne czy spłaszczone progi można poprawić, ale ruszające się …. tylko wymienić na nowe. Próg dobrze „siedzi” w podstrunnicy jeżeli nacięcie w podstrunnicy jest zwarte, czyste i dopasowane do korzenia progu, a próg dopasowany do promienia podstrunnicy. Czy i jaki klej zostanie użyty również ma duże znaczenie, podobnie sam sposób montażu. Przy produkcji nowej gitary (np. w fabryce) sprawa jest stosunkowo prosta: drut progowy ma idealnie naniesiony radius, a nacięcia pod progi są świeże i idealnie dopasowane szerokością do korzenia progu; progi wciska się na porządnej prasie a pracownik, który to robi ma zwykle ogromne doświadczenie (pewnie kilkadziesiąt gryfów na zmianę!) i nawet jak rozmawia w tym czasie z kolegą o wczorajszym meczu, to …. i tak robi to lepiej ode mnie 😉 . Inaczej wygląda to w serwisie przy wymianie progów. Po pierwsze, po wyrwaniu starych progów nacięcia w podstrunnicy nie są już tak ładne, równe i zwarte. Przy każdym zadziorku struktura drewna została zniszczona. W nacięciu są resztki starego kleju. Po drugie, ze względu na zsychanie się drewna, nacięcia pod progi są często zbyt szerokie i takie same progi jak fabryczne nie mogą być już ponownie zainstalowane. Po trzecie, instrument jest już polakierowany i wcale nie jest go tak łatwo i bezpiecznie umocować pod prasą w trakcie nowej instalacji. Podstawa to staranne oczyszczenie nacięć i dobór odpowiedniego rozmiaru (korzenia a nie tylko korony) nowych progów. Problem w tym, że trzeba mieć naprawdę duży wybór drutu progowego, aby w każdym przypadku dobrać zarówno preferowany rozmiar korony jak i konieczny, ze względów czysto technicznych, rozmiar korzenia. W innym razie pozostaje ratować się większą ilością kleju, co przy stalowych sprężystych progach jest mocno ryzykowne i nie zawsze się uda.
Każdy też dobrze wie, że progi powinny być idealnie równe na wysokość. Wbrew powszechnej opinii nie jest to wielki problem i dlatego nawet w taniej fabrycznej gitarze progi są równe (przynajmniej w momencie opuszczania fabryki). Po (niekoniecznie idealnym) nabiciu progów wystarczy je delikatnie szlifnąć i już są równe – to było proste. Problem w tym, że tak wyrównane progi mają mniej lub bardziej spłaszczone korony, choć nie zawsze widać to na pierwszy rzut oka (grubsza polerka na wysoki połysk skutecznie tuszuje wypłaszczenie). Oczywiście ma to negatywny wpływ na strojenie instrumentu i komfort gry. Z tego względu wielu dobrych i ambitnych lutników próbuje zniwelować wypłaszczenie w tzw. operacji koronowania. Za pomocą specjalistycznych pilników zaokrąglają oni koronę progów przywracając im pierwotny kształt. Jest to operacja bardzo pracochłonna, wymagająca dużego doświadczenia i staranności. W praktyce: raz wyjdzie lepiej, raz gorzej. Oczywiście najlepiej byłoby nabić progi tak równo, żeby nie trzeba było ich w ogóle szlifować. Tylko w ten sposób osiągniemy optymalny rezultat: idealnie równe progi z idealnie zaokrągloną (fabrycznie) koroną o nominalnej wysokości. Przyznam się, że przez lata myślałem, iż nie jest to technicznie możliwe. Obecnie, po wieloletnim udoskonalaniu technologii wymiany progów, udaje mi się tak właśnie robić i jestem z tego bardzo dumny. Około 95% moich progów ma fabryczną koronę i nominalny rozmiar. Te pozostałe 5% (zwykle nie jest to nawet jeden cały próg, a raczej kilka kilkucentymetrowych końcówek) wymaga minimalnego wyrównania ale przy tak małej ilości od razu wyrównuję je z zachowaniem korony i konia z rzędem temu, kto wskaże próg, który był wyrównywany.
Podsumowując dobrze wymienione progi powinny dobrze „siedzieć” w podstrunnicy, być idealnie równej wysokości i mieć idealnie zaokrąglone korony. Dodatkowo powinny mieć też starannie wykończone końcówki (niewystające, nieodstające, delikatnie zaokrąglone). Taki efekt można jednak osiągnąć wyłącznie na idealnie przygotowanej podstrunnicy. To dlatego najwięcej uwagi przywiązuję właśnie do szlifu podstrunnicy. Bez tego nie miałbym żadnych szans nabić progi tak równo, żeby nie trzeba było ich później wyrównywać. Szlif to nie czyszczenie podstrunnicy z brudu czy usuwanie drobnych wżerów i rys, czy wreszcie polerowanie dla ładnego efektu wizualnego. Szlif to przede wszystkim nadanie czy przywrócenie optymalnej geometrii powierzchni podstrunnicy jako bazy pod progi. W każdej używanej gitarze podstrunnica jest mniej lub bardziej wypaczona i zeschnięta. Nie jest prosta i nie trzyma idealnie radiusa. Powtórzę: w każdej! I tej za 1000zł i tej za 20 tysięcy, i tej z lat 80-tych i i tej z bardziej współczesnych, i tej z podwójnym prętem wzmacniającym, i tej ze wzmocnieniami grafitowymi czy tytanowymi. Dlatego szlif podstrunnicy jest u mnie standardową operacją przy każdej wymianie progów. Powtórzę: każdej! Więcej o szlifie podstrunnicy możesz przeczytać tutaj.
DOŚWIADCZENIE
Gitarami zajmuję się od wielu lat (30+). Jakiś czas temu (gdy na rynku pojawiły się stalowe progi) pomyślałem sobie: nie da się robić wszystkiego na najwyższym poziomie – skupię się na progach i spróbuję być w tym najlepszy. Rozbudowałem warsztat właśnie pod tym kątem, opracowałem własną (tajną 😉 ) technologię, usprawniłem proces wymiany progów tak, aby był szybki, powtarzalny i gwarantował najlepsze rezultaty. Sądząc po komentarzach na forach internetowych chyba się udało 😉 . Tak czy inaczej, wymieniam progi w kilku gitarach tygodniowo, więc po paru latach pracy ze stalowymi coś niecoś o nich wiem i czegoś się już nauczyłem 😉 .
WARSZTAT PRACY
Jak już wspomniałem, mój warsztat pracy różni się nieco od warsztatu lutników, którzy robią wszystko. Gdybym tak jak oni wymieniał progi w kilku gitarach miesięcznie, to również nie zawracałbym sobie głowy specjalistycznymi narzędziami czy oprzyrządowaniem wykorzystywanym przez kilka godzin w miesiącu. Gdy jednak robisz coś codziennie, to możesz sobie pozwolić na najlepsze i najdroższe narzędzia, specjalistyczne oprzyrządowanie do każdej najmniejszej operacji w procesie oraz masz motywację aby ten proces stale udoskonalać i usprawniać. Wąska specjalizacja ma swoje plusy.
MOŻLIWOŚCI
Przy dużym przerobie mam większe możliwości i przewagę w wielu aspektach swojej działalności. Podam tylko jeden przykład. Wielu lutników kupuje drut progowy pod konkretną robotę. Najczęściej zestaw już pociętych i wygiętych progów w rozmiarze wybranym przez klienta. Niby wszystko jest ok, ale … Drut progowy jest produkowany, tak jak wszystko inne na tym świecie, z pewną tolerancją na wymiar. Drut z rożnych partii produkcyjnych może i często różni się minimalnie np. grubością korzenia. Jak masz gotowe pocięte już kawałki to nawet nie wiesz czy są z tej samej partii, a nawet jak widzisz, że się różnią, to cóż możesz zrobić? Do tego nałożony fabrycznie promień wygięcia rzadko zgadza się z promieniem podstrunnicy instrumentu, w którym masz wymienić progi. Precyzyjna zmiana promienia na kilkucentymetrowych odcinkach jest pracochłonna i przede wszystkim bardzo niedokładna. Ja kupuję drut progowy w dużych ilościach bezpośrednio od producenta w zwojach (czyli w jednym długim wielometrowym kawałku z jednej partii produkcyjnej). Z tego względu nie jest dla mnie żadnym problemem zmienić jego radius w razie potrzeby (w ciągu kilku minut), a Ty możesz mieć pewność, że kolejne progi w twojej gitarze, to kolejne odcinki tego samego drutu. Jeżeli zdarzy się jakaś dziwna partia drutu np. o nieco grubszym korzeniu, to ja ją opisuję i odkładam na bok – może kiedyś się przyda. Jak za jakiś czas trafi mi się gitara z mocno rozeschniętą podstrunnicą czy kilkoma rozkalibrowanymi nacięciami (np. w wyniku niefachowo wykonanej poprzednie wymiany), to będę wtedy miał odpowiedni drut z grubszym korzeniem pod ręką. Ja tak, a inny lutnik co wtedy zrobi? Dołoży kleju?
TERMINOWOŚĆ, CENY BEZ NIESPODZIANEK, GWARANCJA
Jakość jest najważniejsza, ale też nikt nie lubi rozstawać się ze swoją ukochaną gitarą na dłużej, niż to niezbędnie konieczne. Doskonale to rozumiem i dlatego umawiam się z klientami na konkretne terminy, a standardowa usługa wymiany progów trwa zwykle ok. tygodnia (gryfy nie wymagające lakierowania). Tydzień można wytrzymać. Nikt też nie lubi niespodzianek z ceną za usługę, stąd też mam stały szczegółowy cennik (dostępny tutaj) i tego się trzymam. Nie bój się więc, że z umawianych 700zł zrobi się na końcu 900! Nie u mnie. Oczywiście na wszystkie swoje usługi daję gwarancję i jest to gwarancja 100% satysfakcji! Jeżeli nie będziesz zadowolony z mojej pracy – zwracam kasę!
Podsumowując, opowiem Ci jeszcze o moim jednym pomyśle. Otóż, gdy widzę nieraz gitary z progami wymienionymi przez innych kolegów lutników, to myślę sobie: skoro to przechodzi, to może też powinienem oferować tańszą ekonomiczną opcję wymiany progów, powiedzmy za połowę mojej standardowej ceny? Taką uproszczoną wymianę jestem w stanie zrobić w ciągu kilku godzin … 300-400zł za 3-4 godziny pracy nie jest złym zarobkiem, prawda? No tak, ale po co? Jaka jest z tego satysfakcja? Czy klienci nadal przysyłaliby mi takie komentarze jak obecnie? Wątpię czy w ogóle znaleźliby się na taką usługę chętni, wiedząc, że to wszystko można zrobić lepiej…